Teoria poliwagalna – o co w niej chodzi?


Teoria poliwagalna to koncepcja opracowana przez Stephena Porgesa, neurobiologa, psychologa, profesora psychiatrii na Uniwersytecie Północnej Karoliny w Chapel Hill.

 

Teoria poliwagalna – 3 warstwy układu nerwowego

Według Porgesa układ nerwowy poliwagalny składa się z trzech warstw. W dużym skrócie: pierwsza to układ przywspółczulny, który odpowiada za spokój, stan relaksu, trawienia, regeneracji. Na drugim poziomie znajduje się układ nerwowy współczulny, który w obliczu zagrożenia odpowiada za reakcję „walcz lub uciekaj”. Na trzecim poziomie znajduje się układ nerwowy przywspółczulny, który odpowiada za reakcję zamrożenia w obliczu niebezpieczeństwa, które organizm ocenia jako zbyt duże do walki lub ucieczki, jako zagrażające życiu.

Deb Dana, terapeutka somatyczna, wyjaśnia w „The Polyvagal Theory in Therapy”, że teoria poliwagalna opiera się na zrozumieniu, jak te trzy warstwy wpływają na nasze codzienne funkcjonowanie, dlaczego czasami odczuwamy takie silne reakcje emocjonalne, jak np. lęk, gniew czy poczucie osamotnienia i jak możemy nauczyć się kontrolować nasze reakcje na stres.
Przykładowo, gdy doświadczamy stresu, organizm może aktywować układ nerwowy współczulny, co skutkuje m.in. przyspieszeniem pulsu, pobudzeniem i szybszym oddychaniem. Dzieje się to po to, żeby poradzić sobie w trudnej sytuacji (w uproszczeniu walcząc/uciekając). Jeśli jednak stres jest zbyt silny, nasz organizm może aktywować tę część układu nerwowego przywspółczulnego (nerw błędny grzbietowy), który odpowiada na trudną/zagrażającą życiu sytuację – pojawia się wtedy reakcja zamrożenia/zawieszenia.

 

Gdy relaks jest zagrażający

Może być tak, że nasz układ nerwowy jest nauczony bycia częściej w obszarze walki/ucieczki, niż relaksu i regeneracji. Wtedy „skanuje” otoczenie w poszukiwaniu czynników zagrażających. Jest w napięciu, w czujności, nasłuchu, powiedziałabym, że jest trochę jak dzikie zwierzę, które płoszy najmniejszy szmer. Dlaczego tak się dzieje? Temu dobrze byłoby przyjrzeć się w psychoterapii. Najczęściej jest tak, że doświadczamy w życiu takich sytuacji, które „uczą” układ nerwowy, że trzeba być w uważności i czujności, bo jest/może być niebezpiecznie.
Dam przykład: wyobraź sobie dziecko wychowane w domu alkoholowym, w którym był np. pijący ojciec i współuzależniona, nieobecna emocjonalnie matka. Dom, w którym było mnóstwo awantur, gdzie nie było wiadomo, w jakim stanie ojciec wróci do domu. Takie dziecko nie ma przestrzeni na to, żeby doświadczać spokoju i bezpieczeństwa jako bazowego „ustawienia” swojego układu nerwowego. Ono raczej uczy się odczytywać subtelne sygnały pozwalające ocenić, w jakim stanie jest ojciec/matka, czy sytuacja może być zagrażająca. To powoduje, że później, w dorosłym życiu, taka osoba nadal jest na „czujce”, chociaż zagrożenia już nie ma (nie mieszka z pijącym ojcem, może nawet nie ma z nim kontaktu). I taki dorosły zaczyna chorować psychosomatycznie. Albo nie potrafi odpocząć, musi być w działaniu (cały czas aktywny jest „wyuczony” stan układu nerwowego, czyli walcz/uciekaj). Albo czas, w którym właściwie wszystko wydaje się być ok, zaczyna tego dorosłego niepokoić. Bo jest nienaturalny dla wypatrującego zagrożenia układu nerwowego. Nie można odpuścić kontroli, bo stanie się coś złego, trzeba być czujnym – to może być nieświadoma mantra.

Może być też tak, że dziecko dorasta np. w domu z przemocą. Jako kilkulatek nie jest w stanie poradzić sobie z tym, czego doświadcza. Nie może się sprzeciwić/zbuntować/uciec/walczyć. Wówczas musi odciąć się od tego, czego doświadcza, odciąć się od ciała – zdysocjować. Układ nerwowy uruchamia część grzbietową nerwu błędnego – reakcję zapadnięcia, zawieszenia. Konsekwencją może być to, że na późniejszym etapie życia, czyli jako dorosły już człowiek, nie rozpoznaje sytuacji zagrażających. Trudno mu np. zorientować się, że ktoś go przekroczył, że sytuacja w jakiej się znajduje jest dla niego niebezpieczna, że się przeciąża nadmiarem obowiązków, że sam siebie nadużywa/przekracza, itp. Traci siły, chęci do życia, trwa w zapadnięciu, zawieszeniu.

 

Teoria poliwagalna – do czego się przydaje?

I teraz co z tego wynika – kiedy potrafię rozpoznać, gdzie jestem w swoim układzie nerwowym (która część jest aktywna) mogę zrozumieć, dlaczego reaguję tak a nie inaczej w danej sytuacji i dzięki temu obniżyć swoje napięcie. Mogę sobie także pomóc w inny sposób, czyli wykonać pracę w celu aktywacji innej części układu nerwowego – brzusznej nerwu błędnego. I wtedy doświadczyć spokoju, regeneracji, trawić.. zdrowieć!
Oczywiście to jest modelowe przedstawienie tematu. Układ nerwowy, który latami jest uczony np. czujności, bycia w napięciu, w gotowości do walki lub ucieczki, nie przełączy się na pstryknięcie palców w stan kwiatu lotosu dryfującego spokojnie po tafli wody. Dla niektórych osób próba wejścia w stan relaksu może być tak zagrażającym doświadczeniem, że organizm użyje mechanizmów obronnych, żeby w to nie pójść i nie odpuścić kontroli. Albo pogłębi stan dysocjacji.
Praca z układem nerwowym wymaga więc ogromnej uważności, uszanowania stanu, w którym jesteśmy, uszanowania sposobów, w jaki organizm się chroni i delikatne, adekwatne, subtelne podążanie za tym, co się wyłania. Bez naciskania, pospieszania.
Ta praca na rzecz regulacji własnego układu nerwowego, a tym samym wpłynięcie na poprawę jakości funkcjonowania – jest możliwa do wykonania. We właściwym momencie układ nerwowy pozwoli na odpuszczenie napięcia, potrzebuje tylko nauczyć się tego odpuszczania w bezpiecznych warunkach, np. podczas psychoterapii czy różnej formy warsztatów prowadzonych z uważnością na uczestników.

 

Teoria poliwagalna w psychoterapii

Porges podkreśla, że teoria poliwagalna jest istotna także dla naszych relacji interpersonalnych i zdolności do nawiązywania kontaktów z innymi ludźmi. Jego zdaniem „układ poliwagalny stanowi neurobiologiczne podstawy naszych zdolności do nawiązywania bliskich relacji, w tym miłości i przyjaźni”. Zrozumienie, jak działa nasz układ nerwowy może nam zatem pomóc w ulepszaniu relacji, jakie budujemy, w jakich jesteśmy. Dodałabym tu jeszcze, że ulepszaniu nie tylko tych międzyludzkich relacji (partnerskich, rodzinnych, przyjacielskich, itd.), ale także relacji szeroko rozumianych: ja – świat (jak jestem w świecie, jak jestem w przyrodzie, czy czuję połączenie z innymi, ze światem, czy żyję w poczuciu oderwania od).

 

Terapeuci na świecie coraz częściej wykorzystują teorię poliwagalną – daje ona narzędzia do lepszego zrozumienia, jak reagujemy na różne sytuacje i jak możemy dać sobie wsparcie w radzeniu sobie z trudnościami. Dla mnie teoria poliwagalna jest szczególnie ciekawa w obszarze pracy z traumą, na rzecz zmniejszenia objawów PTSD i zaburzeń lękowych.

Więcej na temat teorii poliwagalnej będę pisać w kolejnych artykułach.